Media stworzyły trochę przekłamany obraz tej gry. Wiele recenzji ale i ludzie na forach określali ten tytuł jako jeden z najlepszych w historii. Według mnie Bioshock Infinite to dobra gra, ale tylko dobra. Historia jest bardzo dobra, główny bohater jest ok, a Elisabeth to jedna z najwspanialszych towarzyszek w grach! Niestety w parze z historią i klimatem nie idzie rozgrywka. Jest ona po prostu przeciętna. Spluwy nie mają kopa i nie dają poczucia, że naprawdę się strzela, bardziej miałem uczucie, że klikam przeciwników. Do tego były tak sobie udźwiękowione. Przez to strzelaniny szybko stają się nudne. Jak ukończyłem 2/3 gry to zacząłem się trochę nudzić i tylko dlatego, że byłem ciekawy jak zakończy się opowieść, to doszedłem do końca.
Miałem podobnie tylko ,że mi strzelanie od samego początku nie sprawiało przyjemności, przeszedłem tą grę tylko dla jej genialnej fabuły.
Słuchanie dialogów i soundtracku dało mi więcej frajdy niż wybijanie hord nacierających na ciebie przeciwników.
No tak, ja zazwyczaj lubię wchodzić wszędzie, zwiedzać wszystkie lokacji i w ogóle. W tej grze parłem do przodu, by poznać fabułę. Mimo, że rozgrywka była nieco nużąca to fabuła była naprawdę ciekawa, a Elisabeth jest po prostu genialna! Szkoda, że nie popracowano bardziej nad rozrywką, bo byłaby gra wręcz przełomowa w historii elektronicznej rozgrywki.
To samo poczułem nudę od połowy. Pozatym w tej części jest:
za dużo sklepów, zbieractwa.
Jedynka i dwójka sporo lepsza.
Na razie gram z przerwami.
Jedynkę i Dwójkę przechodziłem z większym zapałem.
Grałeś w Dishonored? Gra mocno podobna do Bio, też lepsza od BIo 3.
W Dishonored grałem i podobało mi się. Szczególnie klimat i mapy umożliwiające różne podejście do misji.
Moje pierwsze zetknięcie się z grą to było jedno wielkie wow,od strony wizualnej naprawdę rewelacja,do tego pomysł umiejscowienia akcji w mieście w chmurach!,byłem przekonany że 3 część będzie fenomenalna.Niestety im dłużej grałem tym zachwyt coraz mniejszy i gra zaczęła mnie po prostu nudzić.Zabrakło mi przede wszystkim tego co było w częściach poprzednich,mrocznego klimatu,dreszczyku emocji podczas odwiedzania kolejnych lokacji.Ostatecznie dałem 6,niezła gra świetna od strony wizualnej ale to za mało żebym do niej powrócił...
Również mam mieszane uczucia co do tego tytułu. Z jednej strony tak wciągnęła mnie historia, że do końca prawie nie odrywałem się od gry. Z drugiej strony - gdyby nie nazywało się to Bioshock, nastawiłbym się na solidny FPS w stylu DOOM (2016). Tytuł to bezczelny clickbait. Przez pierwszą godzinę bolało mnie to, jak wykastrowali rozgrywkę i prowadzili mnie za rączkę, niczym idiotę. Zniknął ekwipunek, wymiana amunicji (kultowy element zapoczątkowany w System Shock 2), zniknęła eksploracja obszarów (pięter) i swobodny backtracking. Tutaj każda z lokacji to jakby oddzielna arena, oddzielona naturalnymi ścianami (w tym wypadku - platformy w powietrzu) a o tym, gdzie pójdziemy, decydują wyłącznie twórcy gry. Nie ma tutaj tego dreszczyku, dramatycznych walk w ciasnych korytarzach, elementu, gdy... Od tyłu atakuje się na nas wróg, którego wcześniej nie było, a akurat kończy się nam amunicja. Tutaj jest schemat - wchodzimy do lokacji, odpala się skrypt, atakują nas hordy wrogów, których beznamiętnie "klikamy" (dobre określenie), giniemy (na Normal) dopiero w drugiej połowie gry... a i śmierć nie jest tu przerażająca, to nie load i martwienie się, gdzie dokonaliśmy złego wyboru... Zbieram się na Burial at the sea (klimat noir), ale muszę chyba dychnąć chwilę od tego tytułu.