które łamie serce. Warto było czekać te 6 odcinków- Sissy Spacek jest niesamowita.
Potwierdzam! Oglądałem już wiele seriali, ale jeszcze żaden odcinek nie zrobił na mnie takiego wrażenia.
Odcinek niewątpliwie wyróżnia się nie tylko na tle serii, ale seriali ogólnie. Ostatni raz podobne emocje wywołał u mnie "Leftovers". Perfekcyjny. I do tego ścieżka dźwiękowa. Majstersztyk
Byłam ciekawa czy ktoś wrzuci podobny temat. Właśnie skończyłam oglądać. Jeszcze łzy nie wyschły. Fenomenalny odcinek. Wbiło mnie w fotel.
*oczywiście spoiler* Ruth po śmierci Alana jest częścią wspomnienia, w którym ten po 14 latach powrócił do Castle Rock, by się nią zaopiekować (moment, który był już kilkukrotnie napomknięty). Ruth zauważa figurki szachowe, więc wie, że jest to tylko wspomnienie, ale wiedząc, że gdy powróci do teraźniejszości nie spotka Alana, decyduje się w owym wspomnieniu pozostać :')
Ech, tego się obawiałem. Dzięki piękne za wiadomość. :)
Wyciągam zatem chusteczki znowu.
Nie jestem pewien czy dobrze rozumiem, wydawało mi się, że mówiła iż rozkłada figurki właśnie po to żeby widzieć kiedy jest teraźniejszość. Nawiązując do jej wypowiedzi kiedy rozmawia z wnukiem "otwieram lodówkę, widzę figurkę i wiem, że to jest teraz". Jak ma się to do ostatniej sceny?
Figurki są mechanizmem, który sprawia, że zaczyna "trzeźwo myśleć" - celowo porozstawiała je po całym domu, tak, by kiedy je zobaczy, wiedzieć gdzie i kiedy się znajduje. Chwycenie ich powodowało, że wybudzała się z tego "transu" i powracała do rzeczywistości. Ostatnia scena była wspomniana już kilka razy w poprzednich odcinkach - m.in w szpitalu w trakcie rozmowy Alana z Henrym i w samym siódmym odcinku podczas rozmowy Ruth z Alanem przed domem. Jest to więc z całą pewnością kolejne wspomnienie, które Ruth pragnie, żeby trwało jak najdłużej i dlatego nie chwyta po figurkę od razu gdy ją widzi, tak jak robiła to zazwyczaj ;)
Też tak to zapamiętałem, figurki = teraźniejszość. Choć fabuła 6. i 7. odcinka wskazywałaby, że odwrotnie...
Białe figury = przeszłość, czerwone (czarne) = teraźniejszość.
"otwieram lodówkę, widzę figurkę i wiem, że to jest teraz" - owszem, gdy widzi czerwoną figurkę
w sumie inaczej: ta jedna konkretna figura oznacza teraźniejszość. Przenosi ją pomiędzy scenami/wymiarami.
Kolor nie ma z tym nic wpólnego. Widząc figurki, przypomina sobie po prostu wszystkie okoliczności z nimi związane, więc wie, że to wszystko tak naprawdę nie dzieje się naprawdę i jest tylko wpomnieniem a znajduje się w teraźniejszości (stąd jej cytat "I know it's NOW, not THEN")
Nie do końca to jest takie proste, bo w tym wspomnieniu (powrocie Alana) jest element teraźniejszości: Alan wracając w przeszłości, słyszy wystrzał, który wydarza się w teraźniejszości, podczas którego on sam ginie. Do tego w teraźniejszości wspominał Henry'emu, że wtedy gdy wrócił, słyszał wystrzał w domu jego matki. Więc Alan w teraźniejszości jednocześnie żyje i zginął.
Chyba że to nie zginął Alan, tylko młody ojciec Henry'ego (bo tak na razie rozumiem postać tajemniczego nieznajomego), który przyjął postać Alana (vide rozmowa z wnukiem o wrogach: "Trzeba pozostać czujnym, bo mogą zmienić wygląd, wcielić się w Twoich sprzymierzeńców" "Mogłabyś zabić wroga i wymieszać linie czasu" "Ale trzeba pozostać czujnym"), tyle że wtedy ojciec Henry'ego przebywa jednocześnie w różnych czasach. Nie jest to łatwe do interpretacji :)
A możesz mi wytłumaczyć czy w końcu Ruth zabiła Alana w chorobie psychicznej,czy nie ?,bo nie kapuje tego :D
Tak, zabiła, myląc go z Dzieciakiem, w którym widziała swojego "zmartwychwstałego" męża.
Aha,bo już myślałem że to była jej schiza tylko ;).Dzięki bardzo za wytłumaczenie ;)
Ten utwór to dodatkowy komentarz do odcinka. Jeśli nie widziałaś Arrival, to koniecznie zobacz - inaczej spojrzysz na ten odcinek.
Widziałam Arrival w najlepszym możliwym wydaniu - w kinie. Wiedziałam, że gdzieś już to słyszałam, ale nie skojarzyłam tego tak szybko. Dziękuję za wskazówkę ;)
Max Richter - On The Nature Of Daylight
utwór wykorzystany już w wielu filmach i serialach
Zdecydowanie potwierdzam. A jestem dopiero w 7. minucie 7. odcinka :) Dzieją się z tym serialem rzeczy wspaniałe!
-"Trzeba pozostać czujnym, bo mogą zmienić wygląd, wcielić się w Twoich sprzymierzeńców" [wrogowie] "Mogłabyć zabić wroga i wymieszać linie czasu".
- "Ale trzeba pozostać czujnym."
Tak zrobiła.
Jestem ciekawy czy zabiła go przez chorobę czy przez tajemniczego człowieka, który powoduje tragedie, wgl jak myślicie kim on może być?
Po tym odcinku podnoszę ocenę o oczko w górę. Powiem szczerze że zaczynał mnie ten serial nużyć. Chociaż uwielbiam Kinga i serial był bardzo dobrze zrobiony a gra aktorska na poziomie to czegoś mi brakowało. 7 odcinek dał mi to na co czekałem.
Po prostu mnie rozjebał. Kojarzy ktoś muzykę z końca odcinka? Słyszałam ją już w jakimś filmie.
Odcinek dobry tylko dzięki Spacek. Ale wróci to wszystko do normalności czyli przeciętności. Niestety.
Był perfekcyjnie zrozumiały, tyle że ten serial trzeba oglądać zwracając uwagę na małe szczegóły, przykładając uwagę do każdej rozmowy - bo niektóre sceny powtarzały się po raz drugi, tym razem z perspektywy Ruth. Trochę trzeba się skupić. Wszystko, co działo się w tym odcinku było wyjaśnione przez Ruth w odcinku szóstym, gdy tłumaczyła Wendellowi jej "mechanizm" (scena która została częściowo powtórzona w 7.) ;)
Dla mnie 7 odcinek nic specjalnego,taki zakręcony.Dopiero 8 odc.mnie pochłonął z motywem,Amityville i samo zakończenie intrygujące.Dopiero po tym 8 odc.kończącym 1 sezon,zastanawiam się nad oglądaniem 2 sezonu.
Trochę off - topic ale nie wiecie czy wyjdzie soundtrack? Muzyka z serialu jest fenomenalna. Jestem po odc. 8 i kolejna perełka wpadła w ucho.
Właśnie skończyłem 10 odcinek i jestem trochę rozczarowany. Po wciągających, trzymających w napięciu poprzednich odcinkach, ostatni pozostawił duży niedosyt.