ocena powyzej 7? jakis zart. dobra obsada, ale mega slaba historia (juz sam opis filmu mnie rozbawil) ten sztuczny patetyzm, smieszne stroje i charakteryzacja, slabe dialogi. Kiepski film nawet w porownaniu do innych w tej kategorii.
Może Tobie nie podoba się historia, ale innym chyba tak. Każdy ma inny gust to, że Tobie coś się nie podoba nie oznacza, że jest złe.
dlatego też zwracam się z pytaniem o fenomen tego filmu, bo ja go nie rozumiem..
a sama historia to trochę za mało
Wiesz książki są napisane bardzo ciekawie, przez co Igrzyska zyskały fanów (w tym oczywiście mnie), a przecież żaden fan nie postawi niskiej oceny filmowi powstałemu na podstawie ukochanej książki (ale tu film jest dobry). To po pierwsze, a po drugie wielu osobom (tym, którzy nie przeczytali książek) film bardzo się spodobał własnie przez historię lub dobrych aktorów, albo wątek romantyczny (rozumiesz on ją kocha i chce poświęcić za nią życie), chociaż lubienie filmu ze względu na wątek romantyczny jest dziwne, no ale jest to film dla młodzieży, a wiele osób z tej grupy wiekowej lubi wszystko związane z miłością, choćby to było praktycznie w ogóle nie romantyczne, ale jednak trochę. Chociaż nie wszyscy tak mają, ja na przykład lubię ten film i książki ze względu na historię i oczywiście charakter bohaterów, znaczy niektórych i ogólnie za tych bohaterów.
Fenomen jest taki że fabuła zerżnięta z Battle Royale Japońskiego ale bez pomysłu i bez polotu :P Żenada, to już już wolę japoński oryginał.
Zerżnięte z Battle Royal? Już to słyszałam przy Btooom! i muszę o czymś wspomnieć. Motyw walki na śmierć i życie ku uciesze gawiedzi nie jest niczym nowym, ba, jest wałkowany regularnie i wciąż na nowo. Powstało już piardylion filmów i książek o tej tematyce (co mi wcale nie przeszkadza, bo lubię tego typu problematykę). Jeśli już mówić skąd twórcy wzięli inspiracje, to chyba najlepiej zasugerować starożytne walki gladiatorów. Battle Royal nie jest wcale niczym przełomowym i raczej wątpie, że mało popularna manga miała większy wpływ na kształ filmu, nawet wątpie, czy twórcy mieli ją kiedykolwiek w rękach.
Polecam zapoznać się z książką. Tam wszystko jest dokładnie opisane i wyjaśnione. Film ominął mnóstwo ważnych wątków.
Niestety tak nie jest. Książka jest jeszcze słabsza niż film, co dla niektórych może być szokiem. Piszę to bez żadnej złośliwości, po prostu nie pamiętam abym kiedykolwiek przeczytał tak słabą książkę, nawet uwzględniając to, że jest to pozycja dla młodzieży... Książka napisana jest fatalnym językiem, składa się z prymitywnych zdań, zawiera nieporadne opisy i dialogi. Oryginalności pomysłu i logiki opisanego świata i zdarzeń nawet nie będę komentował. Nie mam pojęcia jak mogła zdobyć uznanie tylu czytelników. Nie wiem, może jakaś teoria spiskowa będzie dobrym wyjaśnieniem.
Cóż, "De gustibus..." jak to mawiają. Mnie osobiście oczarował świat stworzony przez panią Collins. Nawet zacząłem częściej czytać dystopie (Orwell, Huxley, Burgess) i młodzieżówki (np. Johna Greena i Marie Lu).
Może to kwestia tłumaczenia, ja czytam tę książkę w oryginale i myślę, że jak na tę kategorię wiekową (książka jest lekturą szkolną w Stanach, ale nie pamiętam w której klasie. Zdaje się, że w VI), to jest nieźle napisana. Owszem, nie jest to szczyt erudycji, opisy wnętrz mogłyby być bardziej szczegółowe, ale jak na mój gust, może ona stanąć na jednej półce z Harrym Potterem, czego na pewno nie można powiedzieć o Zmierzchu. To dopiero był ból :)
Niestety, jakie lektury szkolne, taki naród. Jeżeli książka może stanąć na jednej półce z Potterem, to gratuluję doboru lektur szkolnych. No bez jaj, o Zmierzchu to się nawet nie będę wypowiadał.,
Na jednej półce pod względem dbałości o język, nie chciałabym wartościować obydwu książek. Zmierzch jest napisany bardzo słabo, ale znam tylko polskie tłumaczenie, nie wiem jak jest z oryginałem. Co do pomysłu proponowania dzieciom jako lektur takich książek jak "Igrzyska Śmierci", to ja osobiście jestem bardzo za i uważam, że takie książki powinny przeplatać się z niezmiennym, klasycznym kanonem. Tego niestety nie ma u nas i dzieci w polskich szkołach muszą męczyć się z "Antkiem" czy "Janko Muzykantem" czytając o problemach, które są dla nich już na dzień dzisiejszy dosyć abstrakcyjne. Owszem, mamy w Polsce dzieci, które niedojadają, ale skończyły się gruźlice, szkorbuty i skrajne wygłodzenie, więc trudno współczesnemu dziecku utożsamić się z bohaterem takim jak Antek i go zrozumieć. Niestety, więcej niż "Dzieci z Bullerbyn" czy "Akademii Pana Kleksa" (które są fajne, ale jednak trochę stare), więcej w naszych szkołach posępnych "Naszych Szkap", "Katarynek" czy "Łysków z pokładu Idy"... To wszystko niestety może skutecznie zasiać w młodym człowieku przekonanie, że czytanie to przygnębiająca aktywność służąca umartwieniu się i może przy okazji przeżyciu katharsis.
Jasne, z klasyki nie wolno rezygnować, ale mądra przygodówka może wiele zdziałać. Autorka "Igrzysk" pisząc swoją książkę inspirowała się coraz głupszymi programami reality show, zgrabnie wplotła opowieść o przyjaźni i miłości w kontekst polityczno-społeczny. Wierzę więc, że nastolatek, który dziś czyta "Igrzyska Śmierci" nie tylko zastanowi się nad problemem konsumpcjonizmu i prymitywnej rozrywki, ale za kilka lat sięgnie też np. po "Rok 1984" Orwella. Naprawdę szkoda, że w polskich szkołach nie uwspółcześnia się listy lektur, a jestem pewna, że młodemu człowiekowi łatwo byłoby się zaprzyjaźnić z bohaterem literackim, który jeździ komunikacją miejską i korzysta ze smartfona, a przy tym reprezentuje warte naśladowania postawy.
Nie omieszkam tu wspomnieć, że Stany Zjednoczone mają jednak niezły odsetek czytających w stosunku do nieczytających, bo jest to około 72% Amerykanów, którzy przeczytali w ciągu ostatnich 12 miesięcy 4 książki. (http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/pew-research-center-coraz-mniej-amer ykanow-czyta-ksiazki,587364.html). W Polsce wygląda to znacznie, znacznie gorzej.
Całkowicie zgadzam się z twoją opinią. Ja dzięki naszym ,,wspaniałym" lekturom szkolnym całkowicie zaniechałam czytania, ale natrafiłam na film, który wcale mnie nie oczarował jakoś specjalnie, ale ktoś mnie namówił na przeczytanie książek. Właśnie takim sposobem powróciłam do czytania książek, mimo że za niedługo czekają mnie ,,Krzyżacy" :(
Eh, uwspółcześnienie listy lektur nie jest dla mnie jednoznaczne z eliminacją klasyki ;) Sienkiewicz to też "przygodówki", pierwotnie trylogia była publikowana w odcinkach w prasie i czytało się ją tak, jak dziś ogląda się seriale :)
Dasz radę z tymi "Krzyżakami".
Nie wydaje mi się, żeby z tematyką Igrzysk śmierci dzieci spotykały się na codzień. Oczywiste jest, że problem reality show istnieje, ale nie w tak demonicznej formie. Na pewno istnieją znacznie bogatsze pozycje literackie i bardziej dotykające obecnych problemów, które można wprowadzać jako nowe lektury.
Oczywiście, że się stykają, np. faszerując się światem gier komputerowych, których fabuła często ogranicza się do wykończenia przeciwników na jakiejś arenie naszpikowanej przeszkodami.
Co byś zaproponował zamiast IŚ uczniom VI klasy?
Nie wiem co zaproponować z nowszych pozycji. Mało znam, mało czytam ostatnio, nie jestem więc specjalistą. A co do IŚ może i masz rację.
W okolicach gimnazjum zaproponowałbym "Forresta Gumpa". W lekturach brakuje też książek Stephena Kinga.
Chyba od bardzo dawna nie miałaś styczności z grami wideo, ewentualnie wypowiadasz się na ten temat w ogóle nie mając o nim pojęcia ;) Mógłbym bez problemu wymieniać tytuły gier, które poziomem narracji bądź historią potrafią przebić niejeden film, a ponieważ są interaktywne, w przeciwieństwie do filmów - w mojej ocenie plusują. To trochę jakby powiedzieć, że seriale są słabą rozrywką, bo ich fabuła to często prostackie wątki pseudoromantyczne podane w formie aktorskiej papki i dramatu produkcyjnego. Tylko, że taka generalizacja pomija całkowicie kwestię chociażby Netflixa, który do tego opisu raczej średnio pasuje ;)
Co do tej ilości czytających Amerykanów, Lotta_Rosie, to o który dokładnie stan Ci chodzi? Bo wiesz chyba, że w całej Ameryce jest ponad 320mln ludzi, a w Polsce "jedynie" 38mln. Możesz skonkretyzować swoje dane np.dla Kalifornii, w której jest podobna liczba ludności co w PL?
Zawsze mnie ciekawiła ta ślepa miłość Polaków dla wszystkiego, co amerykańskie (bez względu na to czy coś przedstawia jakąś wartość czy jest tylko tandetnym ochłapem dla mas)...szczególnie po roku 2000, bo wcześniej inny stan rzeczy był, potem czas przemian i można się było zachłystywać Ameryką. Ale teraz? Dla mnie to niepojęte. Tak samo jak zachwyty nad tym filmikiem. Próbowałam oglądać, jak leciał w tv, ale tania, bzdetna historyjka, tak żenująco naiwna i po prostu głupia mnie zwyczajnie odstraszyła. Nie wciągnęło mnie to ani ani. Kiedyś może, z braku laku, zmuszę się do obejrzenia tej opowiastki i wyrobię sobie bardziej szczegółową opinię, no ale za pierwszym razem to mi ręce opadły.
Jak trzeba być chujowym, albo nie mieć życia, by wypieprzyć taką odpowiedź? Nie czytałem jej, bo już sama myśl o autorze powla
Nie jest dobre. Koncepcja świata nie ma sensu. Nie znamy postaci, wiec ich śmierć nas nie porusza. A główna bohaterka przeżywa dzięki szczęśliwym przypadkom. A zakończenie jest do bólu sztampowe i happy endowe
Och wybacz, obraziłam Cię swoimi argumentami? Przepraszam...
A tak naprawdę, nigdzie nie wyraziłam braku szacunku do innych osób, więc proszę o szanowanie mnie. To, że jesteśmy w internecie nie oznacza, że nie powinniśmy szanować innych. Jeśli uważasz, że moje argumenty są niedojrzałe (bo tak wnioskuję z Twojej krótkiej wypowiedzi) to napisz dojrzalsze. Nikt Ci przecież nie zabroni. Co więcej będzie można nawet wtedy podyskutować.
Och... masz rację. Na pewno nie będę rozmawiać z osobą, która potrafi pisać jedynie o wieku. Świadczy to jedynie o dziecinnym zachowaniu (już moi, jak to zostało przez Ciebie ujęte "rówieśnicy z piaskownicy" są znacznie dojrzalsi i już dawno wyrośli z takiego zachowania).
Poza tym... nie uważasz, że takie ciągłe pisanie o czyimś wieku jest usilną próba wykazania się dojrzałością? Cóż... próbą.
Film może nie jest arcydziełem, ale jest moim zdaniem całkiem inteligentną formą rozrywki dla młodych ludzi (w każdym razie inteligentniejszą niż wampirze historie romantyczne). Opowiada o sprawach trudnych (totalitaryzm, ludzka godność, sumienie, walka o lepszy byt), ale w sposób prosty, który zostanie zrozumiany przez grupę wiekową 15-20 (tak pi razy drzwi ;) ). Oczywiście można to oglądać tylko jako film romantyczny (choć nie do końca pasuje to do fabuły), lub film akcji, ale kto chce dostrzeże coś więcej.
W kwestii sztucznego patetyzmu, strojów, charakteryzacji: tak właśnie wyglądają Głodowe Igrzyska - wielka zabawa Kapitolu. Zachowanie i wygląd mieszkańców stolicy mają odpychać i dziwić. Przyznaję, pierwszy film nie oddał w pełni "ducha" tej opowieści. Polecam następne filmy (wierniejsze książce) lub też same książki (chociaż to nie powinno być tak że do zrozumienia filmu niezbędna jest książka). To jest moje wyjaśnienie na fenomen filmu (oczywiście ocenę nabijają też osoby, które nie do końca rozumieją film, ale "lofciają" miłosne historyjki, "jarają się" że oni OMG się zabijają i to w ogóle jest takie futuro i ekstra jak Zmierzch!) Ale tak to już jest, że gusta są różne, więc to zrozumiałe że Tobie nie podoba się coś co podoba się komuś innemu. Pozdrawiam :)
"Film może nie jest arcydziełem, ale jest moim zdaniem całkiem inteligentną formą rozrywki dla młodych ludzi (w każdym razie inteligentniejszą niż wampirze historie romantyczne)." Całkowicie się zgadzam. Poleciłabym ten film z czystym sumieniem nastolatkowi, wiedząc, że będzie się na nim dobrze bawił, ale też coś mądrego z niego wyniesie.
W sumie to nie mogę się nie zgodzić z tym wpisem. Niby opowiada o tych sprawach które kolega wskazał ale jakoś mnie to nie powaliło. No rok 1984 Orwella to to nie jest niestety ;) raczej jest to właśnie w takiej formie dla dzieci. Pewnie ,że lepiej aby nastolatkowie oglądali coś takiego niż inne odpady filmowe tylko szkoda ,że ja wcześniej tego nie wiedziałem ,iż jest to film dla nastolatków bo niepotrzebnie straciłem czas. Dziwne są te komentarze ,że film może nie jest jakiś super ale książka już tak więc wystawiam ocene 10 :D dla tych osób polecam stronę lubimyczytać na której wystawia się oceny dla książek. Oczywiście książka prawdopodobnie jest dużo lepsza bo widać potencjał w tej opowieści ale filmidło słabiutkie :(
Właśnie ten film stara się udawać, że to nie jest prosta opowiastka o dzieciakach zmuszonych do mordowania się i porusza głębokie tematy, ale to tylko takie udawanie, bo te tematy nie są faktycznie rozwinięte i nie widzimy ich wpływu na postaci.
Już nie mówiąc o tym, że film jest mocno hipokrytyczny, bo z jednej strony pokazuje spłycanie ludzi do zabawek w rękach bogaczy, ale z drugiej strony nie znamy mocno żadnych postaci, więc w sumie te postaci też są tylko przedmiotami a nie postaciami z krwi i kości, których będziemy żałować.
Film może nie jest arcydziełem, ale jest moim zdaniem całkiem inteligentną formą rozrywki dla młodych ludzi (w każdym razie inteligentniejszą niż wampirze historie romantyczne). Opowiada o sprawach trudnych (totalitaryzm, ludzka godność, sumienie, walka o lepszy byt), ale w sposób prosty, który zostanie zrozumiany przez grupę wiekową 15-20 (tak pi razy drzwi ;) ). Oczywiście można to oglądać tylko jako film romantyczny (choć nie do końca pasuje to do fabuły), lub film akcji, ale kto chce dostrzeże coś więcej.
W kwestii sztucznego patetyzmu, strojów, charakteryzacji: tak właśnie wyglądają Głodowe Igrzyska - wielka zabawa Kapitolu. Zachowanie i wygląd mieszkańców stolicy mają odpychać i dziwić. Przyznaję, pierwszy film nie oddał w pełni "ducha" tej opowieści. Polecam następne filmy (wierniejsze książce) lub też same książki (chociaż to nie powinno być tak że do zrozumienia filmu niezbędna jest książka). To jest moje wyjaśnienie na fenomen filmu (oczywiście ocenę nabijają też osoby, które nie do końca rozumieją film, ale "lofciają" miłosne historyjki, "jarają się" że oni OMG się zabijają i to w ogóle jest takie futuro i ekstra jak Zmierzch!) Ale tak to już jest, że gusta są różne, więc to zrozumiałe że Tobie nie podoba się coś co podoba się komuś innemu. Pozdrawiam :)
Grrrr... dodało się dwa razy, przepraszam :) Przed chwilą wyświetlało się, że nie było mojej odpowiedzi.
Nie uważam filmu za fenomen, ale podobał mi się.
Główną zaletą jest to, o czym tak naprawdę jest. Historia Katniss jest fabułą, mającą przekazać to, co w filmie naprawdę ważne. Książka/film porusza kwestie totalitaryzmu, pokazuje dokąd prawdopodobnie zmierza nasz świat i jednocześnie jak wygląda. Niewielka liczba bogatych (tu Kapitol) żyje w dostatku i przepychu, podczas gdy reszcie świata brakuje środków do życia. To właśnie jest głównym elementem książki, a wszystko to przykryte zostało historią Igrzysk, która (moim zdaniem) potrafi wciągnąć. (polecam następną część - moim zdaniem lepsza od pierwszej)
W historii nie chodzi więc tylko o to, że dzieciaczki wysyłane są do walki z sobą, ale i o pokazanie, jak wygląda władza na świecie (mimo iż u nas nie jest to do tego stopnia widoczne).
Na plus jest też obsada, czy zdjęcia.
Co do strojów, one również odpychały mnie swoją 'sztucznością'. Nie pasował mi klimat jaki się wytworzył, gdy postacie pojawiły się w Kapitolu. i po pierwszym obejrzeniu filmu, również nie byłam do niego przekonana. Ale po części kolejnej i przeczytaniu książki, ów 'fenomen' zaczął do mnie trafiać.
Zrozumiałe że gusta są różne i film nie musiała cie przekonać, ale ogólnie rzecz biorąc, ja na przykład uważam że 3 to nieco przesada w drugą stronę.
Totalitaryzm jest tylko wrzucony po to by usprawiedliwić skad są te igrzyska, a nie dlatego, że film faktycznie mówi coś na ten temat.
Już nie mówiąc o tym, że historii o złym totalitarnym państwie i biednych ludziach, które ono krzywdzi są tysiące. I one często znacznie bardziej poruszały to zagadnienie.
Ja pokochałam ten film za to że mnie zaskoczył....
Po tytule liczyłam na jakieś walki na arenie,miecze gladiatory i te sprawy...
Ale z nudów kiedyś postanowiłam zerknąć co to wogóle jest.... I fabuła mnie zaskoczyła,okazało się że jest tam wątek miłości,zagrywki polityczne,pokaz że ten kto ma media i zaufanie publiczności może wygrać...
Tak jest w rzeczywistości... Wszystko jest sztuczne co nas otacza...
Każdy kto chce wznieść się wyżej musi zdobyć sympatię ludzi jak i musi mieć media za sobą...Rzeczywiście naruszają się wątki historii ....Praktycznie skojarzyło mi się wiele epok.... Czasy Gladiatorów,czas obozów,nasze czasy pełne sztuczności. Film pokazujący jak te ważniejsze jednostki dławią się bogactwem a reszta cierpi z głodu... Jak ludzie robią wszystko by przeżyć za cenę zdrowia lub życia.... W zasadzie na arenie nasuwa się również myśl jak My współcześnie walczymy między sobą o lepsze posady,o pieniądze by ŻYĆ godnie. Teraz w naszym świecie dochodzimy do celu po trupach,podkładamy sobie nogi,nie ma przyjaźni .... Film jak i książka oczywiście ma wielki przekaz i można wiele faktów przełożyć na historię i życie współczesne.... I brawa dla bohaterów zwłaszcza Katniss,jej trudny a zarazem dobry charakter...Wiele mi przypomina jej postać mnie bo również jestem zamknięta w sobie jak Ona... Zbliżam się osób jedynie do tych które mi się upodobają...Tylko przy niektórych jestem wygadana że buźka mi się nie zamyka.... Jedynie nie umiem polować :P he he
Filmweb powinien wprowadzić możliwość sprawdzenia średniej ocen w przedziałach wiekowych, może nareszcie skończyły by się tematy typu "Ocena powyżej 7? To chyba jakiś ŻART!!"
Na IMDb jest coś takiego i średnio oceny wyglądają tak:
poniżej 18 lat: 8,1
18-29 lat: 7,4
30-44 lata: 7,0
45 i więcej: 7,1
Poza tym kobiety średnio oceniają ten film na 7,9 a mężczyźni na 7,1
Hmm...
"ten sztuczny patetyzm, smieszne stroje i charakteryzacja"
hm słowa "patetyczny" używa się też w znaczeniu czegoś przesadnie podniosłego, sztucznego.
Sztuczny patetyzm to lekkie masło maślane. Nie błyszczysz wiedzą też w kwestii zabawy formą na rzecz
łatwego przekazania pewnych zależności. Śmieszne stroje zestawione z tymi z dawno już minionej epoki
tworzą tzw. kontrast co jest świetnym zabiegiem stylistycznym. Zrozumiałabyś to uważając na lekcjach polskiego.
Dlaczego aż tak przesadnie dziwne stroje? Ponieważ dla wyraźniejszego podkreślenia kontrastu użyto tu przejaskrawienia.
Pożeracz filmów ze sztampową, niewymyślną formą nieprzykuwającą uwagi swym symbolicznym wydźwiękiem tego nie zrozumie.
Co do interpretacji sensu filmu. Wbrew pozorom, mimo że to dystopia, film nie opowiada konkretnie o totalitaryzmie. Inaczej nie zasługiwałby na wysoką ocenę. Całość jest oczywiście pokazaniem, w krzywym zwierciadle, wad showbiznesu, sztuczności w pokazywanym przez telewizje obrazie oraz tego jak wiele można poświęcić dla....maszynki zarabiającej pieniądze. Temat podejmowany wiele razy więc mogłoby się wydawać, że to sztampa jednak odgrzano kotleta w świetny sposób a nawet podano go z sałatką. Mamy Tu akcje czyli to co każdy widz lubi, symbolikę, głębszy przekaz o którym wspomniałem, romans przy którym do końca nie wiadomo czy to prawda czy gra pod publiczkę. Wszystko dzieje się szybko, zaczynamy kibicować i...właściwie jakbyśmy oglądali ten reality show. Arcydzieło to nie jest ale film jest zrealizowany naprawdę dobrze, podany ze smakiem i sensem.
patetyzm nie musi być sztuczny, poza tym to nie forum językowe tylko filmowe. możesz wypowiedzieć swoje zdanie na temat filmu nie obrażając nikogo i nie będąc bezczelnym bucem. mimo, że film wybitnie mi się nie podobał staram się dowiedzieć co jest jego fenomenem i nie odnoszę się w niegrzeczny sposób do tych, którzy lubią ten film, Tobie radzę to samo.
Zawsze troche używa się erystyki.. I tak, patetyczność zawsze ma, w większym lub mniejszym stopniu, sztuczny wydźwięk bo każda skrajność, a to skrajnością jest niewątpliwie, zahacza o sztuczność.
Bucem? Lekkie złośliwości, nic więcej. Za dużo pisania felietonów, wybacz. Fenomen filmu, w dużym skrócie, już wyjaśniłem.
"Za dużo pisania felietonów, wybacz"... Nie mogłem się powstrzymać - nie wiem gdzie piszesz te felietony, paćkasz słowotwórstwem i słowotokiem na lewo i prawo, tak na trójkę z plusem bym powiedział, "zrozumiałbyś to uważając na lekcjach języka polskiego". Trochę pokory proponuję bo przyczepiłeś się do stworzonego sam przez siebie balonika i pukasz już dawno główką w sufit.
Co do filmu, hmm, zaczynam powoli dochodzić do wniosku, że powinni się wypowiadać Ci, do których ten film był kierowany, znaczy ludzie z danej grupy wiekowej. W pewnym wieku, co by nie starać się wymyśleć za i przeciw, pewne filmy stają się po prostu nudne i nie dlatego że są nudne, ale patrząc przez perspektywę całej masy innego szlamu ciężko się jakoś na to patrzy. Może już stary jestem. Nie, niewłaściwe słowo - zdziadziały. Jak dla mnie... fajny, ale trochę nudny. Battle Royale dużo bardziej mnie rozbawił